Przeskocz do treści

Żeby śladów nie było… (o torturach w demokracji).

05/15/2011

Brytyjczycy, Francuzi i Amerykanie doprowadzili sztukę torturowania do perfekcji. Bo tortury są stare, jak świat. W starożytnym Rzymie nawet zalecane jako jedyna metoda wydobycia prawdy z ust więźnia (dobrowolnym zeznaniom nie ufano zanadto). Jednak to w XX wieku tortury podrasowano i zrobiły to państwa demokratyczne, bo w demokracji wszak torturować nie wolno, zatem trzeba było opracowac takie techniki, by nie było śladow po tych agresywnych metodach przesłuchiwania jeńcow/więźniów/aresztantów. Dokonano zatem postepu – wymyślono metody, nie pozostawiające śladów, w odróżnieniu od wulgarnych i nie wymagajacych finezji tortur, z których korzystano przez wieki.

Tortury przy pomocy elektryczności pierwsza wykorzystywała amerykańska w latach dwudziestych ubiegłego wieku (Amerykanie używali jej przeciwko czarnej mniejszości, nazywając „electric monkey”, bo stosowano ją na tzw. „Negroes”), przejęli ją później Francuzi w latach trzydziestych w Wietnamie, skrzętnie z niej korzystając później w Algerii („Macie prawo korzystać z wody i prądu” – takie zalecenie autoryzował generał Jacques Massu w latach pięćdziesiątych), potem rozeszły się na cały świat (i do Irlandii Pólnocnej dotarły w 1972 roku).

Bicie po piętach (falaka) to metoda turecka, zamieniona później na układanie więźniów na bryle lodu (bo okazało się, że lekarze opracowali metodę wykrywania stosowania bicia po piętach aż do sześciu miesięcy później).

Waterboarding wpadł do głowy Ryszardowi I w trakcie krucjat, ale w formie, jaką znamy dzisiaj, wystąpił dzięki Holendrom. Przejął go cały świat, a w 2005 roku amerykańskie foki (Seals) przyznały, że technika ta pojawia się w ich programie szkoleniowym. Jak wiemy, w Guantanamo stosowano waterboarding bez żadnych ograniczeń.

Brytyjczycy wymyślili tzw. pozycje stresowe w latach osiemdziesiątych XIX wieku (które wykorzystywano, m.innymi, w Abu Ghraib czy Irlandii Pólnocnej w czasie The Troubles), biały hałas – Amerykanie (CIA- w Guantanamo puszczano więżniom, np. Metallicę, a w Irlandii Pólnocnej dżwięki nasladujące piłę mechaniczną czy silnik helikoptera), deprywację sensoryczną również Amerykanie (w latach pięćdziesiątych, dzięki eksperymentom CIA), tortury farmakologiczne – też. W czasie drugiej wojny światowej armia amerykańska prowadziła szeroko zakrojone badania nad substancjami chemicznymi, wykorzytsując do nich niczego nieświadomych ludzi. Sowieci masowo karmili pacjentów szpitali psychitarycznych (psychoprisons – psychuszki), których dużą grupę stanowili dysydenci, haloperidolem (lekiem stosowanym przy leczeniu schizofrenii) i innymi medykamentami.

Co ciekawe dla polskich czytelników, Polska nie ma czytsego sumienia. Nie wiadomo wprawdzie, do jakiego stopnia partycypowała w torturowaniu więźniów przetrzymywanych w tajnych więzieniach CIA na jej terenie, ale z pewnością dochodziło do tortur wobec obywateli polskich za czasów… marszałka Piłsudskiego, co skwapliwie udokumentowali Amerykanie w latach trzydziestych dwudziestego wieku.

Tortury stosowane wspólcześnie noszą przedziwne nazwy: „Obejmowanie kamienia”, „Zimna cela”, „Pudło Lilly”, „Londyńska klatka”, itp.

Darius Rejali, naukowiec amerykański pochodzenia irańskiego, wykładowca nauk politycznych, napisał rewelacyjną książkę, pt. „Torture and Democracy” (Princeton University Press, 2007), uczciwe i rzetelne kompedium wiedzy o torturach stosowanych w krajach demokatycznych po dziś dzień. Nie tylko przedstawia rys historyczny każdej z tortur (ich ewolucje, udoskonalanie), ale i podejmuje ważną w dzisiejszym świecie dyskusję na temat użyteczności tortur. Rozdział pt. „Does Torture Work?” jest, moim zdaniem, najlepszą częścia książki, bowiem Rejali prezentuje nie tylko, co oczywiste, opinie przeciwników tortur, ale i apologetów, przywołuje omijany w podobnych dyskusjach fakt, że tortury wymagają sprawcy, a zatem kogoś, kto będzie wykonywał zawód kata, czyli będzie musiał przejśc odpowiednie szkolenie i płacić podatki.

Kat to też człowiek, pisze Rejali. Może ulec presji zawodowej. Może chcieć uzyskać wyniki wcześniej, niż kolega, który go zastąpi, na własnej zmianie. Może być nadgorliwy. Porażka kata? Smierć torturowanego.

Ta pasjonująca lektura ma 560 stron. Tak. Czyta się je jednak z zapartym tchem. Mój domowy egzemplarz roi się od żóltych karteczek z notatkami, przyklejonych do szczególnie ważnych stron.

Polecam. Nie sugeruję jednak żadnego dania do tejże lektury z powodów oczywistych. Muzycznie natomiast może jedynie Requiem Mozarta. A po lekturze spacer po parku z czymś relaksującym, bo ciężko sie zrobi na sercu. Dziwny jest rodzaj ludzki.

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz