Przeskocz do treści

Tajemnica poliszynela, czyli prawda o Guantanamo

05/30/2011

Recenzję tę piszę w dniu, w którym Leszek Miller oskarżył dziennikarzy o to, że pisząc o tajnych więzieniach CIA w Polsce, zapraszają Al-Qaidę do naszego kraju. Smiech mnie ogarnął pusty. Cały świat i to świat niedziennikarski mówi o owych więzieniach od lat. Piszą o nich historycy, publicyści i analitycy. Ale to dziś Leszek Miller się był oburzył, po wielu latach, oznajmiwszy jeszcze do tego, że o całości dowiedział się z gazet i że obowiązuje go tajemnica państwowa. Szkoda, że czyta zatem tylko gazety.

Historyk Andy Worthington, autor tłumaczonego na wiele języków bestsellera, The Guantanamo Files, „The Stories of the 774 Detainees in America`s Illegal Prison”, rozmawiał ze mną na ten temat w Londynie w 2009 roku, czyli cztery lata po tym, jak „Washington Post” po raz pierwszy wspomniał o istnieniu tajnych więzien w Europie Wschodniej, trzy lata po raporcie Human Right Watch, który zidentyfikował kraje jako Polskę i Rumunię i wreszcie niedługo po tym, jak „Spiegel” napisał o tym, że w 2003 roku do Polski został przewieziony szejch Chalid Muhammad (tak, ten, którego waterboardingowano 183 razy, być może też w Polsce, ale na to, oczywiście, nie ma dowodów). Jeśli nie jest to zaproszenie dla Al-Qaidy, to niech mnie dunder świśnie, że uzyję wyrażenia z młodości. Drugie wyrażenie z młodości, na jakie sobie pozwolę, to, w kontekście świętego oburzenia Leszka Millera, że „grunt to refleks”. Bo tak naprawdę temat jest znany od dawna całemu światu, jak sądzę i Al-Qaidzie, jeśli ich doprawdy interesuje Polska.

Ale to dygresja. Miało być o książce Andy`ego.

Która powstała przed elekcją Baracka Obamy na prezydenta USA. Moje spotkanie z Worthingtonem odbyło się tuż po inauguracji Obamy i Andy z wielką ulgą w głosie powiedział, że Guantanamo zostanie zamknięte, bo taka obietnica padła z ust nowego prezydenta USA. Wreszcie. Ale w trakcie kampanii wyborczej. Wszak. Naiwni wszyscy jacyś tacy byliśmy. Był to rok 2009. Mamy 2011 i Guantanamo działa.

Pierwsi więzniowie przyjechali do Gitmo w 2002 roku. Nie było nic o nich wiadomo do 2006 roku, kiedy Pentagon, w odpowiedzi na ustawę o Wolności do Informacji, musiał ujawnić nazwiska i narodowości więżniów oraz, jak pisze Worthington, 7000 stron transkryptu z trybunałów, które miały za zadanie zweryfikować status tzw. „enemy combatants”.

Worthington zdobył te transkrypty. Rozmawiał z więźniami. Dyskutował z prawnikami, skontaktował się z Amnesty International i Human Rights Watch i napisał wstrząsający dokument, The Guantanamo Files. Opisuje w nim genezę powstania więzienia (np. dlaczego wybrano Zatokę Guantanamo – by uniknąć wpływu jurysprudencji amerykańskiej), logikę nowego statusu więźniów, nie uznanego przez Konwencje Genewskie („illegal enemy combatant”, kategoria, która nie istnieje nigdzie poza Białym Domem i Pentagonem), sposób działania tajnych więzien CIA oraz kwestię tortur stosowanych w GITMO (obniżanie temperatur w specjalnych celach do minusowych i skuwanie więźniów w nich znajdujących się łańcuchami, czy pozbawianie snu lub wykorzystywanie indywidualnych fobii, itp). Ale co najważniejsze, przedstawia poszczególne historie więźniów, w sposób szczegółowy i nie wolny od sceptycyzmu, wspominając, na przykład, tzw.: „Manchester Manual”, czyli dokument przygotowany przez terrorystów, który, między innymi, radzi, by w razie popadnięcia w niewolę wykorzystać słabość państw zachodnich do praw człowieka i oskarżać je o stosowanie tortur.

Worthington pisze regularnie do „The Guardian”, prowadzi swój blog (adres z boku), który stał się kompilacją wszystkich raportów z Guantanamo, wspaniałym źródłem naukowym prowadzonym z wielką rzetelnością i wciąż uaktualnianym. Jest w nim parę wpisów dotyczących tajnych więzień CIA w Polsce. Czy Leszek Miller, który najprawdopodobniej o więzieniach tych wiedział (może tak: musiał wiedzieć i to jako jeden z decydentów, nie tylko z gazet), napisze list do Worthingtona, oskarżając go o zapraszanie Al-Qaidy do kraju, w którym, w tajemnicy przed rodakami, przetrzymywano najprawdopodobniej 20 więżniów, nawet nie postawionych w stan oskarżenia, być może paru zupełnie niewinnych?

Spotkaliśmy się z Worthingtonem w centrum Londynu w miłej kafejce nad Tamizą w uroczym sąsiedztwie potężnego budynku MI5 (służb specjalnych również zresztą oskarżonych o stosowanie tortur na brytyjskich obywatelach zatrzymanych w GITMO), który mogliśmy oglądać przez szybę. Powiedziałam Andy`emu, że kilka lat temu budynek ten był ostrzelany przez IRA. Mniej więcej z miejsca, w którym siedzieliśmy.

Worthington określa się jako pacyfista, ale i realista jednocześnie. Rozumiejąc, że wojny będą się toczyć, bo taka jest natura ludzka, powołał się w rozmowie na zasadę „presumed innocent” („domniemania niewinności”), pogwałconą przez prowadzących wojnę z terrorem, odwróconą w „presumption of guilt”. Co jest nieakceptowalne. Co jest bezprawne i nieludzkie.

Wszystko, co wyszło i wychodzi spod pióra Worthingtona, ma, moim zdaniem, gwarancję rzetelności i uczciwości. Polecam gorąco, zarówno ksiażkę, jak i lekturę jego strony internetowej.

Muzyka? Mroczna to lektura, więc wybór zostawiam czytelnikom.

 

Andy Worthington, The Guantanamo Files, „The Stories of the 774 Detainees in America`s Illegal Prison”, Pluto Press, London, 2007, s.337.

 

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz